wtorek, 7 lutego 2012

Dlaczego postanowiłam być antyfeministką

Z czym kojarzy się feminizm? Co jest takiego okropnego w trzymaniu pieczy nad sprawami kobiet? No właśnie. Tylko czy nasze dzisiejsze feministki właśnie tym się zajmują?


Żeby odpowiedzieć na to pytanie należałoby najpierw spróbować ustalić jakie są dzisiejsze problemy kobiet. Z czym borykają się kobiety i jakiej pomocy potrzebują od pozarządowych organizacji lub ze strony kobiecych partii politycznych? 

Pierwsze, co mi przychodzi do głowy to różnego rodzaju choroby typowo kobiece: rak piersi, rak szyjki macicy... Ale tym ruchy feministyczne się nie zajmują. Owszem organizowane są przeróżne kampanie informacyjne, akcje darmowych badań, mammobusy itp. Jednak tym wszystkim zajmują się środowiska lekarskie, stowarzyszenia powołane do walki z rakiem. Feministki tym tematem się nie interesują. Wystarczy przejrzeć strony internetowe najpopularniejszych organizacji feministycznych, partii kobiet, Kongresu Kobiet i innych żeby się o tym przekonać. Ani słowa! Ani nawet linku do innej organizacji, która oferuje pomoc w tym zakresie. Szkoda, bo takie działania prowadzone przez silne, medialne ruchy kobiet z pewnością przyniosłyby o wiele szersze skutki. A tu nic...

Kolejnym problemem, który może nie jest taki szeroki, albo po prostu nie jest łatwym tematem to problem gwałtu. W tej kwestii feministki także nie maja wiele do powiedzenia. Los kobiet dotkniętych tym problemem nie interesuje żadnej poważnej feministki. Jedynym aspektem, który w tej kwestii jest poruszany to ten, że dziecko poczęte na skutek gwałtu powinno zostać usunięte. I koniec.

A co z przedmiotowym traktowaniem kobiet? Np. w reklamach. Codziennie na ulicy widzę billboardy reklamujące jakieś zaprawy murarskie i tym podobne a na każdym powyginane w dziwnych pozycjach półnagie dziewczyny. Czy to w jakiś sposób nie uwłacza kobietom, nie dyskryminuje ich? Dlaczego feministki nie walczą o prawa kobiet i równouprawnienie na tym właśnie polu?

Bo jeśli chodzi o dyskryminację kobiet to to wiece feministyczne aż huczą od dyskusji na ten temat! Tylko co przez feministki uznawane jest za przejawy społecznej dyskryminacji kobiet?

Po pierwsze: Kobiety MUSZĄ poświęcać się swoim dzieciom.
Ale co znaczy słowo "muszą"? Czy każda zdrowa kobieta przy pełnych zmysłach kiedykolwiek przyznałaby, że musi opiekować się swoim dzieckiem? Czy naprawdę to jest główny problem i oznaka ciemiężenia kobiet? Opieka nad dzieckiem to z pewnością nie jest łatwe, miłe i przyjemne zajęcie ale jest coś, co z pewnością pomaga: miłość macierzyńska. Bo dziecko to przecież nie piesek ani jakieś inne nieznośne zwierzątko, któremu mama ma obowiązek dać jeść i umyć pupkę ale mały człowieczek, ciało z naszego ciała. Nie mam jeszcze dzieci takich płaczących i krzyczących ale oczekuję jednego maluszka:-) Już teraz czuję ogromną miłość do tego małego, tajemniczego "obcego" przewracającego się w moim brzuchu! Już teraz odnoszę się do niego z niesamowitą czułością i zrozumieniem nawet wtedy kiedy kopie tak mocno, że aż boli, nie pozwala mi jeść moich ulubionych potraw, wypić wieczorem piwka z mężem i budzi mnie w nocy kilka razy na siku bo tak mocno naciska na pęcherz! Ale to nie ma znaczenia i w szerszej perspektywie nie jest wcale uciążliwością.

Po drugie: Kobiety MUSZĄ zajmować się domem i SŁUŻYĆ mężczyznom.
Znów "muszą". Ale tak naprawdę co jest bardziej poniżającego w obsłudze męża i domu niż w obsłudze szefa w pracy? Dla mnie różnica polega tylko na tym, że w domu, w rodzinie są jeszcze uczucia: pragnienie szczęścia domowników. To wszystko są proste czynności dzięki którym możemy uszczęśliwiać osoby, które kochamy. Nie mówię tu o zaharowywaniu się na śmierć i wypruwaniu żył ale o prostych gestach. Mój mąż ma np. taką potrzebę, żeby jego żona zrobiła mu do pracy kanapki. Na początku nie chciało mi się specjalnie wstawać rano bo lubię sobie pospać. Na prośbę o kanapki reagowałam nerwowo bo wydawało mi się to głupie, że on sam nie może sobie tych kanapek zrobić. Ale pewnego dnia mój mąż kupił mi bez okazji baaardzo drogą sukienkę, na którą z pewnością nie było go w tamtym czasie stać. To dało mi do myślenia i zdałam sobie sprawę, że też mogę coś z siebie dać, coś zrobić dla Niego. Od tamtego czasu postanowiłam robić te kanapki! Po prostu wstaję razem z Nim, idę do kuchni, robię dwie kanapki i kładę się z powrotem do łóżka. Proste! Ale za to mój mąż jest teraz naprawdę o wiele szczęśliwszy:-) Nawet nie zdawałam sobie sprawy ile radości mogą dać facetowi kanapki od żony! Obiady: gotuję codziennie. Lubię gotować. Lubię rozmawiać z moim mężem o wydarzeniach dnia przy obiedzie. Zmywać nie muszę bo mam zmywarkę. Jedyną rzeczą, której nie znoszę to prasowanie! Zawsze zanim się za to zabrałam to w szafie wisiały już tylko wieszaki i z cierpiętniczą miną musiałam już to wreszcie zrobić. Kiedyś, jednak, moja teściowa opowiadała o sobie, że zawsze wykonywała prace domowe nie zastanawiając się nad tym jaka jest poszkodowana z tego tytułu i w rezultacie nigdy się tak nie czuła. Wzięłam to do siebie i pomogło! Teraz prasuję i się nie zastanawiam. A w życiu nie powierzyłabym tej funkcji mojemu mężowi: za bardzo lubię moje ubrania!

Po trzecie: Kobiety NIE MAJĄ PRAWA decydować o swoim ciele. MUSZĄ rodzić dzieci, których nie chcą.
Feministki, a zwłaszcza ich czołowa przedstawicielka p. Wanda Nowicka co raz podkreślają, że kobieta ma prawo decydować o własnym brzuchu, Brzuch jest własnością kobiety i może z nim zrobić co zechce. To w ich mniemaniu wynika z podstawowego prawa do wolności i decydowania o sobie. Ale czy tak naprawdę kobieta decydująca się na aborcję decyduje tyko o sobie? Czy nie narusza tym prawa do wolności malutkiego, bezbronnego człowieczka, który nie potrafi jeszcze wykrzyczeć swoich racji? Właśnie w tym momencie  coś mi tu nie pasuje. Dlaczego prawo kobiety ma być powyżej prawa dziecka? Tylko dlatego, że kobieta jest silniejsza i ma większą władzę? Ostatnio media bardzo szeroko komentują sprawę małej Madzi z Sosnowca, której mama zeznała, iż Madzia została porwana a po tygodniu okazało się, że zmarła w domu w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Jej mama, prawdopodobnie będąc w szoku, lub chcąc uniknąć odpowiedzialności za zdarzenie porzuciła zwłoki dziecka w ruinach zabudowań na obrzeżu miasta i zmyśliła historię z porwaniem odsuwając od siebie podejrzenia. Okazało się, ze od urodzenia dziewczynki nie radziła sobie z rolą mamy, może wciąż cierpiała na jakiś rodzaj szoku poporodowego. Zarówno media, jak i mieszkańcy sosnowca wciąż mówią o tym jaka to tragedia, obwiniają mamę Madzi, "jak ona mogła to zrobić?", zapalają znicze w miejscu odnalezienia zwłok dziewczynki, zostawiają tam misie i lalki. Ogólnie mówiąc sprawa wywołała ogromne poruszenie społeczne. Skoro śmierć malutkiego dziecka, do którego przyczynia się jego mama wywołuje tak wielki sprzeciw społeczny to jak to się odnosi do aborcji? Wiemy już, że dziecko w brzuchu mamy to nie jest zlepek komórek. Świadczą o tym liczne zdjęcia abortowanych dzieci, które łatwo można znaleźć w sieci, a których nie polecam osobom wrażliwym. Mówią o tym liczni specjaliści, lekarze, nawet podręczniki do medycyny według których człowiek powstaje z połączenia komórki jajowej i plemnika. Nie wcześniej i nie później tylko wtedy. W takim razie kto tu jest dyskryminowany? W pełni świadoma kobieta, rozumiejąca konsekwencje swoich działań czy mały, bezbronny "produkt uboczny" czynności dziś nazywanych potrzebą fizjologiczną nowoczesnego, wyzwolonego człowieka. Czyż to nie jest nielogiczne, nierozumne, uwłaczające inteligencji człowieka?

Po czwarte: Kobiety są dyskryminowane w miejscach pracy.
Tylko, że nikt jeszcze nigdy nie zadał sobie pytania o to czy przypadkiem kobiety i mężczyźni nie mają innych predyspozycji? Może mężczyźni rzeczywiście lepiej potrafią wykonywać swoją pracę na niektórych stanowiskach a na innych kobiety zdecydowanie są lepsze od mężczyzn. Przecież kobieta zdecydowanie i niezaprzeczalnie różni się od mężczyzny pod względem fizjonomii i psychiki. Nie mówię tu o kwestiach różnic w opłacaniu kobiet i mężczyzn zajmujących to samo stanowisko bo to rzeczywiście jest niesprawiedliwe ale o PARYTETACH. Czyż nie jest to niemądre? Dlaczego taki zabieg miałby świadczyć o docenieniu kobiet? Dlaczego kobiety potrzebują takiego prawa żeby np zasiadać w sejmie? Bo same nie potrafiłyby do tego dojść? Tylko czy nie potrafiłyby bo cały świat się skrzyknął przeciwko nim, czy może po prostu są naprawdę gorszymi politykami niż mężczyźni?

Feministki często mówią, że Polskie kobiety nie dorosły jeszcze do głoszonych przez nie postulatów, że nie wiedzą, ze są dyskryminowane. One, natomiast, swoimi działaniami mają dążyć do tego, żeby je wreszcie uświadomić i wyzwolić. Tylko czy taki pogląd o kobietach głoszony przez feministki także nie dyskryminuje kobiet?

Wydaje mi się, że my kobiety jednak jesteśmy mądrzejsze niż w opinii feministek i o wiele lepiej rozumiemy problemy prawdziwych kobiet niż te wyzwolone, nowoczesne i takie idące z duchem czasu samotne działaczki. I dlatego, tak długo jak to się nie zmieni, pozostaję w pełni świadomą ANTYFEMINISTKĄ.



7 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę i pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To co piszesz jest w całej rozciągłości słuszne i wiarygodne , bo tak po prostu sama czujesz. Rzecz nie jest o tym, czy ktoś jest feministą (tką) czy anty, sprawa toczy się o to, kim dzisiaj jest mężczyzna i kobieta. Są potężne siły, które coś maja do wygrania w tym kontekście. Świadczyć tu może fakt czasowego unieruchomienia tego bloga. Dzięki za otwartość i wiarę w to, że internet jest polem wolnym i dostępnym dla wszystkich. Twoje przemyślenia poruszają mnie, i myslę , że nie tylko mnie. Życzę powodzenia, jestem z Tobą. Feminista

      Usuń
  2. trafiłem tu przypadkowo - ale w pełni popieram. Feminizm to bagno - jak każdy ruch lewicowy. Działa to mniej wiecej w ten sposób:
    Na początku dostrzegają prblemy kobiet, które są wyssane z palca, potem zaczynają o nie walczyć, potem walczą za wszystkie kobiety uzurpując sobie prawo do reprezentowania grupy społecznej, której nie zapytały o zdanie, potem, kiedy nie podzielasz ich spojrzenia na swiat uznją Ciebie za wroga. To tak jak z ruchem obrony gejów - najpierw chcieli akceptacji - ok, potem wyszli na ulice - niby ich sprawa ale korki były, teraz jak idą masz klaskać - jak nie klaszczesz jesteś homofobem ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam dlaczego samotne działaczki? Większość z nich żyje podobnie jak Ty ,też mają męża i dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo współczuję Pani zaćmy umysłu i życzę szybkiego powrotu do pełni władz umysłowych. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Pani swojego męża we wszystkim wyręcza?

    OdpowiedzUsuń